Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leży w gruzach, a małe, maleńkie, malusieńkie strzępki ludzkiego ciała wirują w powietrzu i zasypują całą ziemię wokoło. Wielkie dusze są tam w polu, madame. Ale zdradzę pani tajemnicę, — zaśmiał się znów swym grubym chichotem — wszyscy tam są troszeczkę, troszeczkę zwarjowani; wie pani, tak jak zegarek, który można nakręcać i nakręcać bez końca. To jest właśnie wielki wynalazek wojny, mademoiselle, — rzekł zwracając się poraź pierwszy do Noel — nie możesz mieć wielkiej duszy, o ile nie jesteś troszeczkę zwarjowany. — Spuścił znów szare, wąskie oczka i powrócił do poprzedniej pozycji. — Kiedyś namaluję to warjactwo — oświadczył dywanowi, — zaczajone w maleńkim kąciku duszy każdego z tych miljonów żołnierzy, jak się skrada, jak czyha, całkiem cichutko, a nagle kiedy wszyscy myślą, że śpi, — tak właśnie — kiedy nikt nie zwraca najmniejszej uwagi — wtedy wyłazi z norki, jak myszka z lśniącemi oczyma i goni tu i tam, tu i tam. Tysiące ludzi z białemi duszami, wszyscy troszeczkę szaleni. Wielki temat, zdaje mi się, — dodał ociężale. Noel mimowoli położyła rękę na szybko bijącem sercu. Zrobiło jej się słabo.
— Jak długo był pan na froncie, monsieur?
— Dwa lata, mademoiselle. Czas, by wrócić do domu i malować, prawda? Ale sztuka! — Uniósł nieco ciężkie okrągłe ramiona i zakołysał całą swą niedźwiedzią postacią. — Troszeczkę zwarjowani — zamruczał raz jeszcze: — Opowiem pani coś. Raz w zimie po dwutygodniowym urlopie wróciłem w nocy do okopów. Trzeba mi było trochę ziemi, aby zasypać dziurę w miejscu, gdzie spałem; kiedy człowiek nawyknie do łóżka, staje się wybredny. A więc, zeskrobuję trochę ziemi z szańca i natrafiam na coś zabawnego. Zaświecam zapalniczkę i widzę twarz Prusaka, zamarzniętą, pełną ziemi, nieżywą, zielonobiałą w świetle mojej zapalniczki.