Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy też wolisz być z nim sama? Mogę z łatwością upozorować moją nieobecność.
Noel potrząsnęła przecząco głową:
— Ucieczka nie przyda się na nic. Chciał żebym przyjechała, więc mnie ma. Czemu tego żądał? To będzie straszne dla niego.
Gracja westchnęła:
— Robiłam, co w mojej mocy, ale odpowiadał mi zawsze: — Myślałem o tem już tak długo, że nie zdołam więcej. Czuję tylko, że najtrudniejsza droga jest najlepsza. Tych, co znoszą los z odwagą i pokorą, czeka miłosierdzie i przebaczenie.
— Nieprawda, — rzekła Noel.
— Tatuś jest święty i nie widzi, co się wokół niego dzieje.
— Tatuś, tatuś jest święty. Ale człowiek musi myśleć sam za siebie, musi poprostu. Nie mogę już wierzyć w to, w co on wierzy; a ty, Nolli?
— Nie wiem. Kiedy przechodziłam to wszystko, modliłam się, ale nie wiem, czy szczerze wierzyłam. Właściwie wszystko mi już jedno.
— A mnie to bardzo dręczy, — rzekła Gracja. — Chcę prawdy.
— Nie wiem, czego ja chcę, — rzekła Noel powoli, — pozatem, że czasem chcę — żyć pełną piersią!
Obie siostry umilkły, patrząc na siebie w zdziwieniu.

2.

Wpadło Noel na myśl włożyć tego wieczora jaskrawo błękitną suknię. Na szyi zawiesiła stary metalowy bretoński krzyżyk, który kiedyś należał do jej matki. Kiedy skończyła się ubierać, weszła do dziecinnego pokoju i stanęła obok kołyski dziecka. Stara niańka, siedząca przy chłopczyku, wstała natychmiast i rzekła: