Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mężnych pań, które odwiedzały matki i w razie potrzeby umieszczały dzieci w żłobku; dzieci te bowiem w czasie wojny nabrały nowego znaczenia dla ojczyzny i — biedne maleństwa! — nie powinny w żadnym wypadku ponosić odpowiedzialności za winy matek. Sam nie stykał się z temi młodemi matkami; nie wiedział, jak się wobec nich zachować, a może obawiał się w głębi serca, że nie okaże się dość surowy. Jednak razu pewnego znalazł się niespodzianie wobec takiej dziewczyny.
W wieczór Sylwestrowy, kiedy siedział po herbacie w gabinecie (godzinę tę starał się mieć zawsze wolną dla swych parafjan), oznajmiono mu przybycie niejakiej Mrs. Michett, żony drobnego księgarza, która przychodziła czasami do Komunji. Weszła w towarzystwie młodej, czarnookiej dziewczyny, w szerokim płaszczu mysiego koloru. Na jego zaproszenie usiadły naprzeciw wielkiej bibljoteki w dwóch zielonych skórzanych fotelach, które zniszczyły się już na usługach parafji. Pierson, siedzący za biurkiem, odwrócił się ku nim, splótł swe długie palce muzyka i czekał. Kobieta wyciągnęła chusteczkę i zaczęła ocierać oczy; dziewczyna siedziała cicho, jak myszka, do której w swym popielatym płaszczu była dziwnie podobna.
— Słucham pani, Mrs. Michett — rzekł wkońcu łagodnie.
Kobieta wytarła nos z determinacją, odłożyła chusteczkę i zaczęła:
— Chodzi o Hildę, sir. Nigdybyśmy się czegoś podobnego nie spodziewali, Michett i ja, nigdybyśmy nie myśleli, że coś takiego spadnie na nas tak znienacka. Myślałam sobie, że najlepiej zrobię, jak ją tu przyprowadzę. Biedaczka. To wszystko przez wojnę. Ostrzegałam ją tysiąc razy; ale trudno, stało się, spodziewa się za miesiąc dziecka, a chłopak jest we Francji.
Pierson odwrócił instynktownie oczy od dziewczyny,