Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gach dziewczyny, dopóki nie wypiła. Szampan był pierwszorzędny i wywarł momentalny skutek na Noel, która jeszcze nigdy nie piła alkoholu. Oczy jej nabrały blasku. Małe, czerwone plamy wystąpiły na jej policzki. I nagle obróciła się całem ciałem do ściany i zagrzebała twarz głęboko w poduszkę. Ze swemi krótko ściętemi włosami wyglądała zupełnie, jak dziecko, tak, że Leila uklękła obok i gładząc jej głowę mówiła: — No, no, kochanie; no, no!
Wkońcu dziewczyna podniosła się; teraz, kiedy blada, skamieniała rozpacz ostatnich miesięcy została przełamana, ogarnął ją całą płomień, twarz jej nabrała dzikiego wyrazu. Cofnęła się przed pieszczotliwem dotknięciem Leili, skrzyżowała ciasno ramiona na piersi i rzekła:
— Nie mogę tego znieść, nie mogę spać. Chcę, żeby mi go zwrócono; nienawidzę życia — nienawidzę świata. Nie zrobiliśmy niczego złego — kochaliśmy się tylko. Bóg lubi karać; poprostu dlatego, żeśmy się kochali; mieliśmy tylko jeden dzień własny — tylko jeden dzień — tylko jeden!
Leila ujrzała, jak nad sztywną linją ramion smukła, biała szyja pracowała ciężko; patrząc na to, uczuła dławienie we własnem gardle. Głos, niesamowicie subtelny przy całej dzikości słów i wyrazu twarzy, mówił dalej:
— Nie chcę — nie chcę żyć. Jeżeli istnieje pozagrobowe życie, to się z nim spotkam. A jeżeli niema — to będzie przynajmniej sen.
Leila wyciągnęła rękę, jakby chciała odpędzić precz te szalone myśli. Jak większość kobiet, których życiem kierują poprostu zmysły i uczucia, była wierząca, albo raczej nie rozmyślała nigdy nad tego rodzaju sprawami.
— Opowiedz mi o sobie i o nim, — rzekła.
Noel wlepiła swe wielkie oczy w kuzynkę. — Kochaliśmy się; a kiedy się dwoje kocha, rodzą się dzieci, pra-