Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zasnęła w fotelu. Siedziała przy otwarłem oknie z zaciśniętemi pięściami, czytając „Pychę i Przesądy“ i nie rozumiała ani słowa. Gdy tak siedziała, wszedł ojciec.
— Kapitan Fort przyszedł, Nolli. Czy nie chciałabyś mu podać kawy? Muszę jeszcze wyjść.
Kiedy odszedł, Nolli spojrzała na swego gościa, pijącego kawę. I on był kiedyś tam, na froncie i wrócił zdrów i cały z trochę tylko chromą nogą. Gość uśmiechnął się i rzekł:
— O czem pani myślała, kiedyśmy weszli?
— Tylko o wojnie.
— Miała pani jakie wiadomości?
Noel zmarszczyła brwi:
— Tak! Poszedł na front. Może pan pozwoli papierosa?
— Dziękuję. A pani?
— Muszę zapalić. Uważam, że najstraszniejszą rzeczą jest czekanie z założonemi rękoma.
— Jedna rzecz jest gorsza: wiedzieć, że inni czekają. Kiedy byłem na froncie, martwiłem się strasznie o matkę. Była wtedy chora. Najokrutniejszą rzeczą podczas wojny jest obawa jednych ludzi o drugich — nic się z tem nie może równać.
Słowa te były dokładnem odbiciem stałych rozmyślań Noel. Jak on miło umiał mówić, ten człowiek o długich nogach i szczupłej, bronzowej, kościstej twarzy!
— Pragnęłabym być mężczyzną, — rzekła.
— Zdaje mi się, że podczas wojny najwięcej cierpią kobiety. Czy matka pana jest stara? — Z pewnością musi być stara — przecież on sam jest stary!
— Umarła tamtego roku na Boże Narodzenie.
— Ach! Tak mi przykro!
— Pani straciła matkę, będąc całkiem malutkiem dzieckiem?
— Tak. Oto jej portret.