sny[1] Courtenay choć tyle wyższy!... wyznała mi prawie bezwiednie, że serce jej wybrało Guilforda!... a! spieszmy uprzedzić nieszczęście!...
Ja albo ty — jeden z nas!... (walczą).
Ta — albo żadna!...
Piekło mam przed oczyma! iskry piekielne, spalcie mnie!... a!...
Przebóg — stójcie! błagam na imię Joanny!
Biada mi!... (do Aylmera) starcze uprowadź go!... inaczej przepadłem — król mi nie przebaczy. —
Będę milczał — bo ona cię kocha! rana lekka — (wskazuje serce) tu! cięższa — przebaczam ci — bądź zdrów!...
Opatrzyć ranę... zaraz — schrońmy się do tej kaplicy!...
(sama — w amazonce — wchodzi zwolna bardzo zamyślona).
Dziwna!... o dziwna — sama nie poznaję siebie (przeciera czoło). Czy to ja — czy nie ja? Gdzie swoboda i wesołość moja? oto stoję na rozdrożu życia, jak róża kwitnąca nad otchłanią... czy lepiej, by listek za listkiem upadał w przepaść czasu — czy samej przepaść w nieskończoność otchłani... otchłań to uczucie! O! tak (z uniesieniem) kocham go!! zwiędnąć mi zerwanej — byle przy jego boku — kocham go tak silnie i potężnie, jak on mnie! powiedział mi to oczyma swemi — choć usta milczały! widziałam go raz tylko — a jednak wciąż go widzę... (błyskawice i grzmot daleki).
- ↑ Błąd w druku; powinno być – nieszczęsny.