Strona:Joanna Grey.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SOMERSET.

Marna przysięga! ten sam żywot nas nosił — taż pierś karmiła... a jutro rano... Tomaszu... noc już kona — niech skonają złości nasze!...

ADMIRAŁ (z wybuchem żalu).

Ta sama pierś!...

SOMERSET.

Więc w obec śmierci niech nas złączy miłość! przed Bogiem stańmy nią oczyszczeni — (wyciąga doń rękę).

ADMIRAŁ (cofając się).

Nie! nie!... kto sprawił, że mnie król odwołał z pola bitwy, gdzie tak gwiazda moja wschodziła?... kto zdziałał, że wróciwszy, zawsze zdaleka byłem od jego boku?.. Kto jeźli nie ty?...

SOMERSET.

Tak — w ustach księcia Northumberland!... wiedział, dla czego nas wasnił — gadziną wcisnął się między nasze łona!... jednego obalił siłą drugiego — i na obudwu zbudował potęgę własną... on ci to rzekł — nie prawda — bracie mój? pomyśl...

ADMIRAŁ.

O nieba!...

SOMERSET.

Spojrzyj za siebie... w dzieciństwa dni błogie,
Gdzie tyle nieba i rzewnych rozkoszy...
Niechaj ten promień rozmrozi twe serce,
By zaryczało jak strumień ze skały
Namiętnie ku mnie!... bracie bądź wspaniały!...
O! czy pamiętasz łóżeczka dziecinne,
I sny anielskie... ciche a niewinne,
I pacierz z matką wieczór odmawiany...
O czy pamiętasz jej ciche modlitwy,
Co długo w nocy jeszcze nad spiącemi
Dziećmi mówiła... sen nasz błogosławiąc
Jak anioł biały skrzydłami, czuwając
Nas ocieniała, splecionych ramiony.

(Admirał zakrywa twarz rękoma).


SOMERSET
(bliżej opierając rękę na jego ramieniu).

A czy pamiętasz dom ten rodzicielski
I dni dziecinne pełne szczęśliwości,