Spi — o! cicho, nie pozbawiaj go spoczynku... (odchodzi w głąb sceny i mówi półgłosem z Alastorem.) A — jak tu straszno! czarno! ileż westchnień odbiło się o te ściany... (siada w głębi więzienia.)
Miejsce to straszne — uchodź z niego pani — w tym ciemnym przybocznym pokoju padła głowa Anny Boleyn, Katarzyny Howard, i szlachetny Percy tu dni swoje zakończył... od tamtej strony muru, padło ich bez liku; gdyby te głowy spadały razem, byłaby ich krwawa kaskada...
Jakaś trwoga dreszczem śmiertelnym przechodzi mnie w tym kącie — jakby przeczucie jakieś ztąd mnie żelazną ręką odpycha... jak tu zimno!...
To miejsce, gdzie kona zabłąkany promień słońca, a kto próg ten przekroczył, zwykle ztąd nie powraca — —
Mój chłopcze, nie mówiliśmy dotąd o tobie, nie podziękowałam ci za grę twoją — odkąd Holbein przywiódł cię do mnie, nie wróciłeś... kto ciebie uczył grać?
Pan Bóg!
Kto ty jesteś?
Kto jestem?... Nieszczęśliwy... (zakrywa twarz rękoma.)
Nieszczęśliwy?... mój bracie! to nazywaj mnie siostrą — a mniej ciężko ci będzie. —
O siostro!!! pierwszy raz w życiu! — ja dotąd nikogo nie miałem — nikt mi nie podał ludzkiej ręki (zachodzi się od płaczu.) Nie dziw się anielska Pani — tchnienie twoje jak wiosna zdrój zamarznięty, poruszyło serce moje...
Co to jest — powiedz mi kto ty jesteś? co tu robisz?...