Strona:Joanna Grey.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziecięca mość! i tęcza nie tak dogodzi mu barwami, jak kameleon — ja!!! Ten poroniony syn Henryka!... ha! ojciec umiał trząść ludźmi!... trząść!!! tak!!! on mistrzem moim będzie! od wrogów jednych uczyć się trzeba, jak zgnieść drugich!... (siada na ławie kamiennej.) Na drodze mojej dwie kolumny — jedna żelazna — druga złota! Książę Somerset protektor — i admirał brat jego. Żelazną zwalę tak, by padając obaliła złotą — a gdy nią się zbogacę, zepnę się po żelaznej!... Gdzie dziś opieka nad królem? co znaczy głos ich w parlamencie? o drzewo Sejmour, zielenisz się, ale podciąłem korzenie twoje! (trze czoło.) Brata na brata poszczuję, jeden padnie przez drugiego, a drugiemu samemu, dam rady — jeden chce królowi dać za żonę młodą Maryę Stuart, drugi pragnie go ożenić z Joanną Grey — bajki dziecinne! król umrze! umrzeć musi!... tak — musi! skoro spełni wolę moją!... Lekarz upewnił mnie, że miesiąc tylko życia... gdyby dłużej to — skrócimy! Joanna musi być królową!!! tak — ale żoną mego syna a przez nich królem będę — ja! i dynastya Northumberland na tronie Albionu!... po zbrodniach tam się wedrę, czy inni tam chadzali lepiej? drwię z przesądów sumienia! uszy mu zatkam zbrodniami!... złe będzie mi dobrem, a dobre złem! a! jak was nienawidzę ludzie! ile podłości waszych połknąłem! ile trucizn zawiści! a cała nienawiść moja nierówna żądzy panowania nad wami!... żelazna wola mnie tam powiedzie! strącę wszystkich, obalę wszystko! i będzie nad niemi — moje Ja!... (po pauzie) Czem oni są? król? to przesąd szlachty — szlachta to przesąd ludu — lud — to działo, które tam pali, kędy go mądrze obrócisz — niecierpię króla, szlachty, ludu!... jedną polewkę szatańską zwarzyłbym z nich na kotle piekielnym (po pauzie.) Co widzę! tam płynie barka Joanny z herbami jej domu! tak to jej flaga!... O tyś nam potrzebna gołąbko!... jak baranek wielkanocny tak cenne masz runo!... spieszmy uprzedzić króla!... łasić się trzeba łagodnie, jak kocię małe, co spi na nogach jego, by Panu ciepło było... a samo się odeń grzeje!... a kiedy go muśnie król niech myśli, że kot, niech się pieści i woła kici! kici! kici!... i niech myśli że jest z kotów głupich, co w nocy miauczą na dachu — aż kiedy północ uderzy — z kota niech stanie pantera! a jednym skokiem ugrzązłszy w macierzyński żywot ludzkości, trzewiem jej ciepłem niech ciśnie jednem ramieniem w gwiazdy — drugiem w piekło!... a niechaj wtedy ryczy zemsty! zemsty! zemsty! (Odchodzi gwałtownie.)