śnię od lat tylu i nie śmiem go zacząć, już trzy razy posyłają mi listy mieszczanie Darmstatu... (zamyśla się.)
A! tam moje łabędzie! dziś ich jeszcze nie karmiłam!...
O — bardzo przepraszam! choćby mi przyszło wezwać Margrabinę Dorset... przepraszam księżnę Suffolk...
Księżnę — czy Margrabinę, mniejsza oto...
Tak głośno z tym indeferentyzmem się nie odzywaj Joanno, nam go przypiszą — i rozdzielą nas!
Rozdzielą! a! wszak wiesz, jak surowa zawsze jest dla mnie matka, że łaski jej mają młodsze siostry — wiesz, że mnie tak długo w dzieciństwie miano za idyotkę bo nie szłam ich krojem — niedalej jak tydzień temu wybiła mnie, za co? za przedłużoną przechadzkę w lesie Charnwood[1] — ale rozdzielić mnie z tobą mój mistrzu!? i ja bym to zniosła? ja co ci wszystko zawdzięczam? od poczucia siebie w Bogu aż do poczucia Boga w mej duszy!... (podaje mu dłonie.) O! ja żyć bym nie mogła bez ciebie i Platona!
Hm! hm! hm! śliczne mi czułości do starego grzyba — choć znakomitego filozofa — on się tylko do głowy bierze! ale kiedyś gdy się serce obudzi!... kiedy się srebrną czarę wiedzy, zamieni na złotą czarę uczucia?... kiedy miłości ptak niebieski zaspiéwa w piersi, jak ton w tych skrzypcach?...
Nigdy! czyż wiedza i sama miłość prawdy nie wystarczą sercu Joanny! O! nie mówmy o tem... musiałoby to być piękne uczucie — nowe — całkiem nowe światy mi odsłonić... myśl ta zasmuca mnie jak tony tego skrzypka! jak cudnie gra ten sierocy chłopczyna — choć smutno jak ptaszę na grobach... nieuwierzysz mistrzu Holbein, jak go polubiłam! on musiał cierpieć już wiele, choć taki młody! (zamyśla się.) Mój mistrzu Aylmer, weź ten koszyczek i za mnie ponieś łabędziom...
A pozwól mnie poniosę chętnie!
- ↑ Historyczne.