Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bliczności obojga, bez specjalnego uwzględnienia płci, piękną zwanej. Powód tej obojętności: chudość nadzwyczajna, lub też rozlewność kształtów, u nas w Polsce i w innych znanych mi krajach zrzadka tylko spotykana; poza tem nieprzyzwoicie krzywe nogi. Tak. Jednak „każda potwora znajdzie swego amatora“. Tak było i tym razem.
Mój kolega zapoznał się z jakimś szkieletem, który udawać miał uroczą signoritę i mnie z nią przemocą zapoznał. Ha! Trudno.
Poszliśmy na dancing.
Pięć escudów wejście (2 zł. 50 gr.). Niewielka sala. Lśniąca posadzka. Światła. Dźwięki orkiestry. Posępne, smętne, ale melodyjne wycia murzynów. Tango. Po sali wirują najpiękniejsze signority Funchalu. Czarne, jak heban, włosy, czarne, jak węgiel, oczy. Ogniste signority. Może i ogniste, ja nie wiem. Ale chude i brzydkie, lub zbyt tłuste i też brzydkie. To wiem na pewno. Tańczyłem tango. Ona nie umiała po francusku, nie umiała też po angielsku, ja nie miałem pojęcia o portugalskim, słabo też władałem murzyńskiem narzeczem Ki-Swahili.
Milczeliśmy. Wyrażaliśmy swe myśli oczami? Bez wątpienia. Prawe moje oko rzekło jej, że, pomimo całego wdzięku jej postaci, przypomina mi ona śmierć angielską z domieszką krwi Papuasów, zaś