Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ot i teraz, gdy każdy obrót potężnych śrub „Lewiatana“ przybliża i zwiększa mgliste z początku zarysy pagórków, okalających Cherbourg, nawał wspomnień, cisnących się do siwej głowy bosmana Capa, wysuwa na pierwsze miejsce tę parę starych zaginionych butów. Lecz niedługo utrzymują się one w jego wyobraźni. Przez dziwne skojarzenie ogniw łańcucha wspomnień z poza pary butów ukazują się, błyszczące czarne oczy, figlarnie zadarty nosek, rozchylone różowe usteczka, białe, troską jakąś zachmurzone czoło i fale bujnych ciemnych włosów.
Mgłą zadumy powlekły się siwe oczy bosmana,
Usiadł na knechcie i, ręce splótłszy na wielkim brzuchu wpatrzył się w zbliżający się obraz Cherbourga.
Z każdem sapnięciem potężnych maszyn statku, z każdym obrotem jego śrub brzeg się przybliżał wyraźniej zarysowywały się jego kontury, a z każdą nową kreską, zjawiającą się na panoramie brzegowej, z każdą nową barwą murów miasta przybywały wspomnienia, uczucia, dawno wygasłe, poruszenia duszy, od lat już zmarłe.
Wstał bosman z knechta, podszedł po burty. Oparł się łokciami, wzrok wbił w toń morską. Szumiały fale koło burt „Lewiatana“. Lecz szum fal, kojący zawsze zgryzoty Capa, również nasuwał wspomnienia. Szumią fale wszędzie jednakowo. We wszystkich częściach świata, w których obijał się stary bosman, szumiały jednakowo. Jedynie tu, koło brzegów Cherbourga szumią jakoś szczególnie. Tak samo, jak wtedy przed piętnastu laty. Czyżby to było tak dawno? Bosman Cap nie pamięta dokładnie. W każ-