Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czwartą część łupu jak on, lecz cały łup oddawać wam będę. Prędzej... prędzej...
W ciemnym i mrocznym międzypokładzie dźwięczały ponuro uderzenia toporów, mieszając się z rykiem fał i upiornem wyciem wichru na górze.

∗             ∗

Na rufie groźny kapitan przemierzał szybkiemi krokami tańczący we wściekłych podrzutach pokład. Z pod nasuniętej na czoło ziujdwestki błyskały jego surowe oczy zadowoleniem i szczęściem. Twarz zwracał ku porywom szalonej wichury i łykał chciwie ustami pęd powietrza.
— Bądź błogosławiony, sztormie wszechmocny! — rzucił słowa dziękczynne w mrok i burzę. — Pędź, pędź szybciej, wichuro! Tobie i mnie się śpieszy. Tobie — do dzieła zniszczenia, mnie — do dzieła tworzenia. Na Krym, na Krym, na skrzydłach orkanu do celu życia mojego!
Podszedł do szturwału, gdzie w kręgu światła latarń przy kompasie widniała skulona pod naporem wiatru, raz po raz zlewana przewalającemi się przez pokład falami postać sternika.
— Kurs? — rzucił ostro pytanie sternikowi.
— Nord-Ost, kapitanie! — odkrzyknął sternik, starając się przekrzyczeć wichurę.
Korsarz odszedł od kompasu.
— Dobrze płyniemy — zamruczał — wprost na Gibraltar.
Podszedł do burty, przechylił się. Koło burt okrętu szybko leciały wtył płaty fosforyzującej w ciem-