Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

celu twarda jest i przeciwnościami najeżona. Nie wolno mu kraść sobie czasu, który całkowicie łamaniu tych przeszkód winien poświęcić.
Zapomnieć musi zupełnie, że była miłość jakaś w życiu jego, że kogoś kochał, że ktoś kochał jego.
Czy nie spotka go kara za krzywdę wyrządzoną? Gdy szalupa jego odbijała po raz ostatni z groty Galicyna, Greczynka na kolana padła na piasku brzegowym i przysięgła mu zemstę za jej miłość zdeptaną, za życie złamane, za krzywdę, wyrządzoną jej i dziecku, które na świat przyszło.
Lecz czyż zlęknie się on gróźb jej i gniewu? Czyż i tak nie stoi mu ciągle przed oczyma wizja czarnych wylotów luf dział krążowników rosyjskich, kontrabandę tępiących?
Czyż nie grozi mu śmierć każdej chwili od załogi swej, z szumowin społecznych złożonej, którą trzyma w karności żelaznej, gniotąc bunty twardą swą dłonią?
Precz! Precz ze wspomnieniami gróźb i zaklęć błagalnych. Ani jedne, ani drugie nie wzruszają go. Zapomnieć. Jak najprędzej zapomnieć. Pracy ukochanej, dziełu swojemu się oddać!
Oto zbliża się dzień, gdy w rozgwarze kipiącego kotła rewolucji rozlegnie się donośnie pierwszy strzał działowy z jego okrętów wojennych, których załogi, przekupione złotem, pod jego się rozkazy oddadzą.
Zbliża się dzień, gdy pod brzegi Krymu przybędzie flota wojenna turecka, by wesprzeć swych współwyznawców, którzy pod jego wodzą powstanie podniosą.
Zbliża się i ten dzień wielki, który świętem bę-