Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stoi zupełnie obcy mu człowiek w mundurze kapitana marynarki.
Niebieskie oczy nieznajomego patrzą badawczo na oficera, blade wargi uśmiechają się łagodnie.
— Poruczniku — mówi cichym, przyjaznym głosem — daj pan spokój tym obliczeniom, zmień tylko kurs o jakieś dwa i pół stopnia.
Porucznik gwałtownie zrywa się z fotelu.
— Coś pan za jeden? Skąd się tu wziąłeś na statku? Co?!
Nieznajomy uśmiecha się spokojnie.
— Jestem kapitanem „Niobe“ — odpowiada, spuszczając oczy przed wzrokiem porucznika.
Oficer marszczy brwi.
— Cóż pan kpiny sobie ze mnie robi!? „Niobe*’ zatonęła na tych wodach pięć lat temu wraz z całą załogą i kapitanem.
Kapitan robi nieokreślony ruch ręką.
— Pan pyta, ja odpowiadam. Zresztą, nie o to chodzi. Chodzi o kurs. Lepiej go zmienić, poruczniku. Jakieś dwa i pół stopnia, w prawo czy w lewo — to już wszystko jedno. Byle zmienić.
— Co pan mi tu za bzdury opowiada — irytuje się oficer — dlaczego mam zmieniać kurs? Potem wogóle, kto pan jesteś, u djabła? Mówi pan, że o to nie chodzi? Wprost przeciwnie, bardzo mi o to chodzi i bezwzględnie muszę wiedzieć, kim pan jesteś i skąd się tu wziąłeś na statku? Jestem na służbie i mam obowiązek spytać pana, kim pan jesteś?
Znów uśmiech występuje na twarz nieznajomego.