Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posła za drzwi, razem z pończochami, oświadczając oschle:
— Wiedz asan, że królowe hiszpańskie niemają nóg...
Tak widocznie było z Izą. Uważała, że etykieta wymaga, aby ona dla plebsu niemiała nóg. Miała je tylko dla mnie, cieńkie, a stalowe i niepokonane nigdy.


VI. TRAKTATY MIĘDZYNARODOWE, A IWAN KONSTANTYNOWICZ

Podobna perfekcja, nic dziwnego że wzbudzała apetyty. Toteż po pewnym czasie, spokojni dotąd kozacy dońscy, zaczęli się nagle Izą interesować. Zwłaszcza kiedy się ich essauł upił — a zdarzało się to dwa razy nieprzymierzając na dobę pożądanie Izy przechodziło u niego w paroksyzm. Pijaki, chore na delirium tremens, widzą podobno w halucynacjach wszędzie wokół siebie, białe myszy i białe słonie. Essauł widział Izę.
Zaczął od pieniędzy. Dawał mi setki rubli za nią, potem tysiące, a w miarę wypitych kieliszków, zwiększała się suma, aż wreszcie wpadł na inny, pijacki pomysł. Późną nocą słyszę raz trommelfeuer w parku, — kanonadę, jakby 5 armji nieprzyjacielskich rozgrywało tu w Strutynie losy Europy. Wychodzę na taras — kozacy biegają w tyralierze po trawnikach i alejach, grzmiąc