Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aż do moich czasów jednakże tłum, zwłaszcza lokalny, nie przestawał się namiętnie przejmować akcją odgrywaną na scenie (a przedstawienie trwa do 8 godzin bez przerwy) do tego stopnia, że z pośród 500 aktorów zawsze wyszukał u wyjścia nieszczęsnego aktora, grającego Judasza Iskarjotę i taki dawał mu wycisk w paroksyźmie religijnego wzburzenia, że wieźli Iskarjotę wprost z sali widowiskowej do szpitala. Może dlatego szpital jest o dwa kroki...
Widzieliśmy zdaleka te wielkości, a choć Judasz wyjątkowo nie miał podbitego oka, a św. Jan był wprost w nadprzyrodzony sposób kędzierzawy, nie zrobiło to wszystko na nas podniosłego wrażenia.
Kajtuś biegł znacznie ochotniej po tradycyjnej trawce u ks. Kneippa w Wörishofen. Jak wiadomo ks. Kneipp, to niby protoplasta naszego Kossowa. Trawka zewnętrznie i trawka wewnętrznie na obiad, wszystko tak samo na kolację. Boso się chodzi a od głodu grają kiszki die Wacht am Rhein fortissime. Kajtuś dostał tu kotleta z marchwi i nie objawił szczególnego zachwytu jarstwem. Nas zajęły raczej bose nóżki — wówczas jeszcze rzadkość! — które uroczo wybijały takt na murawie.
W Monachjum ciągaliśmy także Kajtusia za sobą. Roman Smoleński twierdzł uporczywie, że piękne krajobrazy i dzieła sztuki, uszlachetnią zwolna posępną duszę Kajtusia i że już nawet do-