Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Niedawno otrzymałem od jednego z moich małoletnich siostrzeńców list tej treści:

Kochany Wójcio! Dostałem skarbonkę od kochanej bapci ktura jest taka świnia, co jej się wkłada pieniondze w szparkę, żeby oszczędzać czego i kochanemu Wójciowi życzę z prośbą o zrobienie poczontku. Kochający siostrzeniec Misiek.

Nieomal identyczne listy pisywaliśmy przed wieloma laty, do rodzin naszych w kraju, my, dorosłe dryblasy, wiedzą się nasycający w Królewskiej Akademji Rolniczej w Freising (Weihenstephan) pod Monachjum. Składnia gramatyczna była w naszych epigramach coprawda lepsza, ortografja mniejwięcej też, ale rozrzewniająca treść niewiele się różniła od finału z listu małego Misia.
— Papciu drogi! dawaj pieniądze, bo czesne podnieśli. Babciu ukochana! przyślij paręset mareczek, bo mieszkania nagle podrożały w Freising. Rodzice kochani! musicie podnieść apana-