Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem bywało głodno, czasem siekał wiatr, ze śniegiem i deszczem pomieszany, czasem tchu już niestawało płucom ze zmęczenia — źrenice KASZTANKI stawały się melancholijne, ale szła dalej, równo i spokojnie: jak sztama to sztama. Wszakże wszyscy wokół mej są głodni, zmordowani i zziębnięci. Jak sztama to sztama. Z niemi przejdzie etapy ich dążeń, ich klęsk, zwycięstw i postojów. Legionowa, pana Komendanta KASZTANKA.
Miał swego dropiastego Czarnecki, miał swego białego Napoleon, miał swego bułanka ks. Józef Poniatowski — ona, KASZTANKA, jest Jego.
I tak jak obszył, trzynaście lat mu służyła, wiernie, służbisto, chętnie i chełpliwie. Kiedy wzdłuż Polski smagał Go wicher, smagał i ją — kiedy grzechy narodu odosobniły Go w Sulejówku, na długo, na zanadto długo — KASZTANKA namawiała na krótkie spacery — a kiedy przyszły godziny chwały, KASZTANKA dumnie pod Nim patrzyła na defilujące wojsko. Przyszedł rok 1927 i wielkie listopadowe rewje na Placu Saskim. Stała wtedy KASZTANKA w stajniach 7 p. Ułanów w Mińsku Mazowieckim i tak brzmiał ostatni o niej raport — dodatek do rozkazu dziennego pułkowego, nr. 251.:
Mińsk Mazowiecki, 25.11.1927 r.
Dnia 3 listopada 1927 r. klacz KASZTANKA, własność Marszałka Piłsudskiego, została wysłana do Warszawy na defiladę, z okazji obchodu 9-ciolecia Niepodległości Polski, w dniu 11 listopada.