Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




U pana Marszałka każda rzecz jest nazwana po imieniu. Kiedy pies, to się nazywa krótko PIES — kiedy klacz maści kasztanowatej, to KASZTANKA, a kiedy pożal się Boże fajdan, to FAJDAN.
Niema u Pana Marszałka Filusiów i Azorków — niema Maryś i Białonóżek, tak jak nie było pp. Posłów za śp. dawnego Sejmu. Naturalnie że nie dla braku wyobraźni, tylko poprostu zapewne dla ścisłości, dla żołnierskiej, szczerej rzetelności, pan Marszałek nie szukał „słówek“ w dykcjonarzu, czy jak chcieli niektórzy dowcipnisie... u Boya.
Swoich własnych słówek za to nikomu nie szczędzi, koń nie koń, pies nie pies, poseł nie poseł, stosując je zwyczajnie, wyraźnie, dobitnie, niedwuznacznie, akuratnie, aby każdy wiedział, co o nim myśli i jak się wedle pana Marszałka zwie. Kasztankę, wiernego konia swego, nazwał KASZTANKA i tak przeszła do historji.
Elegantka była. Pysio białym pudrem mocno przypudrowane i długie białe rękawiczki poń-