Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KONIEC PRZEDSTAWIENIA

Byłyby mi służyły, świetne i niezastąpione do końca życia, lecz na całe nasze pokolenie ludzi i koni, na furmanów i pianistów, przyszła wojna. Wszystko djabli wzięli.
Miłą sąsiadkę dostaś ktoś inny — śliczną srebrną nagrodę za ów bajkowy wyścig rymanowski buchnął mi prusak — Rymanów też przestał istnieć — a Eleganty?
Pierwszy patrol rosyjski, który się pojawił na terenie Strutyna, zagarnął je. Poszły w nieznany mi świat, lecz chyba gorzko i nieubłaganie mściły na zdobywcach swoją poniewierkę i niejeden sołdat rozcierał ścierpłe łapy i klął śpiewno i soczyście:
Rizał waszu mať...
Tyle też mojej pociechy.