Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Próżno! — kłębami chmura się przewala,
I poszła daléj. Ucisza się fala,
Huk coraz słabszy, oddala się, głuszy,
Ustał — ucichło — martwość w jego duszy!
Uczuł samotność, i serce zatwardził,
Jakby ostatni przyjaciel nim wzgardził.

VIII.

Północ — przed drzwiami usłyszał stąpanie.
Krok lekki — coraz pomknie się, i stanie,
Skrzypła pod kluczem klamka zardzewiona.
„Ona!“ — przeczuło serce — tak, to ona!
Anioł stróż jego! jakiebądź jéj grzechy,
Miła mu, piękna, jak anioł pociechy!
Lecz dziś w niéj zmianę widzi wzrok Konrada.
Krok bardziéj drżący, twarz jéj bardziéj blada.
Spojrzała dziko — w tym wzroku wyczytał
To słowo „umrzesz!“ — i o nic nie pytał.
„Tak! dziś masz umrzéć — lecz jest sposób, który...
Który nie gorszy niż pal i tortury!“
— „Ja go nie widzę — umiem znieść cierpienia,
Com rzekł, powtarzam — Konrad się nie zmienia.
Lecz skąd chęć w tobie ocalić zbrodniarza,
Gdy go świat cały potępia, spotwarza,
Gdy, jakbądź srogie ma być ukaranie,
Sam wiem, że słusznie zasłużyłem na nie?“
— „Skąd ta chęć we mnie? — ty mię pytasz o to?
Któż mię wybawił, ustrzegł przed sromotą?
Skąd ta chęć we mnie? — tak ci więc z mąk długich
Oślepła dusza na uczucia drugich,
Że chcesz, bym sama, chociaż wstydem płonę,
Zrywała z serca skromności zasłonę?
Tak jest! — pomimo twych zbrodni, ja czuję
Wielkość twéj duszy; dziwię się, lituję,
Kocham cię! — Nie mów! ja wiem, że daremnie,
Że kochasz drugą, że kocha wzajemnie,
Że może czulsza, piękniejsza odemnie!
Lecz gdzież jest? — czemu cierpień twych nie dzieli?
Czemu się na to, co ja, nie ośmieli?
Gdybym ja była twoją — o téj dobie,
Byłbyś już wolny, albo ja przy tobie!