Nie widać twarzy, znikła strusia kita;
Raz tylko wstrzymał rumakowi wodze,
I nieruchomy, chwilę stał na drodze,
Chwilę; i znowu opoka zabrzmiała:
Giaur poleciał, jakby go śmierć gnała.
Za jednym razem cały zwój pamięci
I w jednę drobną kroplę czasu zleje
Życia bolesne i zbrodnicze dzieje!
Kto nienawidzi, kocha się, lub boi,
Cóż on czuł wtenczas, gdy trapiące duszę
Wszystkie od razu wycierpiał katusze?
Chwila spoczynku, śród potoku zdarzeń,
Kto zliczy ile mieści wyobrażeń?
Ona dla myśli jest całą wiecznością.
Bo nieskończone, niezmierne cierpienie
Może w myśl jednę zgromadzić sumienie,
I w jednej chwili wycierpieć od razu
Przeszła godzina. Giaur jak cień przeminął.
Uciekł? czy zginął? czy sam tylko zginął? —
W czarnej godzinie przybył, jak zesłana
Od niebios kara za grzechy Hassana;
Przyszedł i odszedł, jak wicher symomu,[1]
- ↑ w. 281. wicher symomu — »Simum, wiatr pustyni, śmiertelny wszystkiemu, co tchem swoim owionie. Poeci wschodni wiele o nim piszą i dają mu różne nazwiska« (B. M.).
zańcy. Pamiętam też Mameluka ze Smyrny, który w tem igrzysku Turków zwyciężał« (B. M.).
Mamelukowie — gwardja przyboczna sułtanów egipskich, tworząca jakoby osobną, bardzo potężną kastę. Napoleon złamał ich potęgę w r. 1798, — zupełnie pokonał ich Pasza Mechmed-Ali w r. 1811.