Jak błędny ognik, co świeci na grobie;
I coś strasznego miał w całej osobie;
A wreszcie wszyscy wyraźnie widzieli,
Że twarz i czoło śmiertelnej miał bieli;
A jednak, kiedy te miejsca rzucali,
Czy nie dostrzegą śladu swej zdobyczy?...
Ale daremnie. — Znikł, jak cień zwodniczy.
I gdzież jest teraz ten pielgrzym głębiny,
Co w otchłań skoczył za śladem dziewczyny?
Lub wyżebrali gościnność u morza,
Na koralowe przyjęci tam łoża?
Czy może bogi tych głębi łaskawsze
W orszak Trytonów oboje zabrali:[1]
Trefione włosy rozwiewa i dzieli?
Lub też oboje snem wiecznym zasnęli,
Odkąd do sinej skoczyli topieli?
Skoczyła Neuha, Torkwil skoczył za nią;
Jakgdyby ona sama była panią
Całego morza szafirowej bani;
A kędy nurek w głąb po perły sięga,
Od stóp jej jasna rozwiała się wstęga,
W północnych morzach on nurzać się ćwiczył,
A teraz lekko i szybko i śmiało
Szedł, kędy światło od nóg jej błyszczało.
- ↑ w. 1164. Trytony — bożki morskie, synowie Pozejdona i Amfitryty; przedstawiani zwykle z trąbami z muszli (konchy) w ręku.