Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W każdej trwodze rojonej jest bojaźń prawdziwa,
Bo zwykle, co najgorsze, bliższe prawdy bywa!
Wszyscy goście odeszli, Ezzelin z natłoku

620 
Jeden tylko pozostał, z zamyśleniem w oku.

Poco dłużej miał bawić, gdy uczta skończona?
Wkońcu ręki ściśnieniem pożegnał Otona.[1]

XXIX

Wszystkich noc nadchodząca do spoczynku skłania,
Każdy się rad wykrada na senne posłania,

625 
Gdzie wesołość gwarzącą ciche więzi łoże,

Gdzie smutek wzdycha do snu — i zasnąć nie może,
A człowiek dniem zmęczony, rad ze snu przybycia,
Cofa się w to rozkoszne zapomnienie życia.
Tam drzemią gorączkowe nadzieje miłości,

630 
Nienawiść, wola dumy, wybiegi chytrości;

Nad oczyma ich wieje skrzydło niepamięci,
I byt kona pod godłem grobowej pieczęci.
Dla snu łoża któż nada jakie lepsze imię?
Mogiła, cmentarz nocy, gdzie świat cały drzémie.

635 
Słabość, siła, występek i zbrodnia leniwie

W puch tonie i w niemocy nagiej śpi szczęśliwie.
Tak ludzie snu oddechem na chwilę weseli,
By walczyć z trwogą śmierci, budzą się z pościeli.
Choć każdy dzień im nowe oświeca cierpienia,[2]

640 
Stronią od snu, że może być snem bez marzenia.






    wiej, wszystkie piersi podniosły się głębokim oddechem, jakgdyby niepewne, czy to nie był zanadto przykry sen.

  1. w. 622. ściśnieniem ręki — w oryg.: »skinieniem ręki«.
  2. w. 639—40. W oryg: »I stronią — choć dzień wschodzi jeno nad obfitszem złem — od tego snu, tego najmilszego, skoro niema w nim marzeń« (od śmierci).