To rzecz dziwna! w młodości cały czynny, żywy,
Polujący rozkosze, do walk nie leniwy;
Niebezpieczeństwo grobu, obiecane raje,
Naprzemiany doświadczał! W nadziejach bez skutku
Szukał nagrody w samej radości lub smutku.
Gardzący gminną miarą rozkoszy, cierpienia,
Burzą serca i duszy wstrząsany pospołu,
Z wzgardą patrzał na burze słabszego żywiołu;
Często w niebo posyłał zachwycone oko,
I pytał, czy Wszechmocny mieszka tam, wysoko!
Jakże Lara się zbudził z tak marzących szałów?
Sam nie mówił, lecz z duszą zbudzony wylękłą,
Musiał kląć zwiędłe serce, że dotąd nie pękło.
Książki, bo wprzódy żywą księgą był mu człowiek,
A często, jak zamkowi słudzy mówią sami,
Zamykał się od ludzi nocami i dniami,
I nieraz wielkim krokiem, kiedy wszystko spało,
Po ciemnych kurytarzach błąka się noc całą,
Żałobny na podłogę rzucał cień ze ściany.
Czasem była słyszana północna rozmowa,
Lecz w niej był głos nie Lary i nie ziemskie słowa.
Ci coś słyszą, ci widzą, jedni z drugich szydzą,