Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz będzie „ale”. Stworzyła pani mnóstwo cudownych rzeczy: auta, aeroplany, radjo, telefon bez drutu, miasta — ogrody, buduje pani nowe olbrzymie miasta, stworzyła pani wielkie kino, statki — szpitale, sterowce, hotele — istne pałace rozkoszy, restauracje, jak zakątki rajskie, magazyny — zgoła nieustające powszechne wystawy handlu i przemysłu. Po łąkach i boiskach sportowych rozsypała pani młodzież, bierze pani w opiekę biednych i słabych, pani wynalazła sposoby na odmładzanie się, pani stworzyła nową muzykę, poezję, pani zwalcza alkohol — tylko mnie proszę z tego łaskawie wyłączyć! — pani w dyplomacji znakomicie pracuje przeciw wojnie i dla nowej wojny, pani się niczego nie lęka i jest pani cudowna... Ty, życie słodkie! — i pani stworzyła krótką sukienkę, „dancing”, „jazz” idjotycznie-błogosławiony i śliczną chłopięcą fryzurkę! Pani zrobi, co pani zechce, stworzy pani wszystko — wierzę!
— Ale?
— Ale — cóż z tego?
— Jeszcze panu mało? — śmiała się kobieta.
— Rozumie się. Bo to wszystko jest bardzo dużo, lecz równocześnie — i nic!
— Nic?
— Nic.
Tu pan Buszyński zanucił półgłosem frazes z „Fausta”.
— Pamięta pani słowa?
Potwierdziła skinieniem głowy.
— Nie wierzę w nic — i nie wiem nic! — zacytował dla pewności. — Ha, bardzo słusznie! Znowu ma pani wieżę Babel! Bez zgody Pana Boga nikt mu się do nieba nie wdrapie. Kto się tam chce dostać, ten go musi o pozwolenie poprosić, inaczej — fora ze dwora! Tak?
Dama wzruszyła lekko ramionami.

64