Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głaby sobie dać rady. Córka musiała jej pomagać. Obsługiwała gości, co czasem bywało zabawne i zajmujące, bo dawało sposobność do obserwowania oryginalnych i nieznanych okazów ludzkich z dalekich stron — a to rybak lubi. Ale musiała też obierać bulwę, myć naczynie i talerze, czyścić noże, widelce, pomagać w gotowaniu, co znów doprowadzało ją do rozpaczy. Rybak podejmie się każdej pracy i zrobi wszystko, nie znosi jednej tylko rzeczy — mianowicie paprania się z gotowaniem.
Dlatego lato było dla Etty okresem męki i czyśćcowej iście pokuty. Budziła się zawsze zła, zmęczona, zniechęcona do życia i z przerażeniem myślała o czekającym ją całym dniu kręcenia się po domu z głową nabitą tysiącem drobnych szczegółów, nie pozwalających o niczem spokojnie pomyśleć. W dodatku matka, niemłoda już, powolna i mało energiczna, rady sobie dać nie mogąc i zupełnie z równowagi wytrącona, to stękała, jęczała i omal nie płakała, to znów „szkalowała” córkę o byle co całemi godzinami.
Jedyną ucieczką było sprzątanie w pokoju lokatorów, a zwłaszcza lokatorek. Tyle tam było różnych cacek, flakoników, szkatułek, puzderek, tyle różnych rzeczy nieznanych a ozdobnych i — jak się pokazywało — pożytecznych, potrzebnych, że Etta mogłaby się im godzinami przyglądać. Jeszcze bardziej ją cieszyło, gdy lokatorki, chcąc się przed „dziką” rybaczką pochwalić, popisywały się przed nią używaniem tych wszystkich przyborów damskiej toalety i robiąc sobie manicure, w strojnym, ponętnym negliżu porannym, opowiadały jej o różnych cudach życia kobiecego na lądzie. A Zolojka podziwiała je szczerze, bez cienia zazdrości, z tą naiwną wiarą, z jaką dziecko słucha powiastki. Wiedziała, że sama tego wszystkiego nigdy nie zazna, że to wszystko nie dla niej, że nawet szmaki żadnej w tem nie znalazłaby — więc podziwiała, wielbiła i śmiała się.

35