Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DLA LEPSZEGO ZROZUMIENIA RZECZY
KOMENTARZ.


O własnej powieści słów kilkoro.

Morska belletrystyka polska jest bardzo uboga.
W poezji niema ani jednego przedstawiciela, morską powieść polską z morza polskiego przez długie lata reprezentuje utwór Gruszeckiego, zatytułowany „Tam, gdzie Wisła się kończy”, a niczem nie wybijający się ponad zwykły szablon powieściowy tego przezacnego zresztą pisarza, który z własnych ambicyj artystyczno-literackich zrezygnował na rzecz służby publicystyczno-propagandystycznej.
Powieść jego, do której autor zebrał obserwacje i materjał podczas krótkiego pobytu w lecie na półwyspie — mówię tu stale o półwyspie Helskim, bo innego nie mamy — w swoim czasie mogła być rewelacją, gdyby nie obojętność społeczeństwa polskiego, zasadniczo lądowego, zajętego własnemi, skomplikowanemi interesami w poszczególnych zaborach, i nie posiadającego możliwości jakiejkolwiek egzekutywy, jakiegokolwiek wpływu na Kaszubów, mocno ujętych w karby przez rząd pruski i od lądowej Polski odciętych. Zebrany przez Gruszeckiego materjał jest chaotyczny, podany powierzchownie, z tendencją uczciwą, ale daleką od rzeczywistości, poprostu „ut aliquid fecisse videatur“, bez wiary głębszego przekonania, bez uczucia zgrozy na widok miażdżonego przez Niemców szczepu kaszubskiego. Rybacy wyjeżdżają na połowy (nie widzi się tego nawet z brzegu, a co robią ma morzu, o tem ani słowa), starsze rybaczki piją ka-

297