Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkiem swój obowiązek wobec Boga i ludzi. W duszach ich było panowanie miłości i spokoju.
To też, gdy czasy owe wspominam, zdaje mi się, jakgdyby w tedy znacznie słoneczniej i pogodniej było na świecie niż dziś, a co się tyczy gwiazd i mlecznej drogi, wiem z całą pewnością, że gwiazd było więcej niż dziś, a mleczna droga gorzała o wiele świetniej. I burze nie są już tak gromkie i straszne, jak były, błyskawice nie świecą tak upiornie-zielono, grzmoty nie przewalają się już po sklepieniu niebieskiem z tak piekielnym hukiem, tęcze nie są tak liczne i tak wspaniałe.
Niewątpliwie — wiele jest rzeczy nowych, ale czy lepszych? Człowiek ma teraz o wiele więcej w rażeń bardzo różnorodnych — ale czy przez to stał się szczęśliwszym i lepszym?
Co się tyczy szczęścia — nie wiem jeszcze dobrze. Kto wie — może ono nie jest obowiązkiem człowieka?
Ale gdy wniknę w nędzę moralną naszych tak pysznych i pełnych dumy czasów, gdy przypomnę sobie, ile w tych właśnie czasach napatrzyłem się nikczemności ludzkiej, ile wi-