Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności matka-świekra nie była jędzą. Nie biła małej, nie wymyślała jej, jak się to zwykle dzieje, nie przeciążała jej pracą; uczyła ją, łagodnie napominając.
Mąż był dla niej dobry. Jak na chińskie zwyczaje nawet za dobry. Zdarzało się zaraz w pierwszych dniach po weselu, że rozmawiał z nią, wypytywał ją o jej studja, żartował łaskawie z morza jej uczoności i wogóle zajmował się nią. W innym domu chińskim wywołałoby to zgorszenie. Młodych żonkosiów, którzy odzywali się do swych żon, wyśmiewano, każde ich poufalsze czy serdeczniejsze zbliżenie się lub odezwanie notowano, robiąc węzeł na sznurze, aby w odpowiedniej chwili móc drwić z nich dowoli. Rodzice Fu Wanga patrzyli jednak na tę przedwczesną poufałość pobłażliwie, rozumiejąc może, iż „małżonkowie“ są jeszcze dziećmi, które się bardzo w dzieciństwie wynudziły, a teraz wzajemnie rade są z towarzystwa. Gdy zaś po pewnym czasie Zbyteczna powiła pierwszego syna, zdobyła względy całej rodziny, i nawet matka-świekra, zwykle mimo wszystko czujnie przestrzegająca swych praw, chętnie najlepsze kąski odstępowała