Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stawili na ziemi i gawędzili, a jeden z nich czerpał wodę z głębokiej studni zapomocą długiego osęku. Nisko ocembrowana studnia znajdowała się pośrodku drogi, ponieważ jednak wszyscy o tem wiedzieli, nie zdarzyło się, aby kto w nią wpadł, nawet idąc w najciemniejszą noc, wyjąwszy oczywiście czasem jakieś małe dziecko. Napełniwszy wiadra, roznosiciel wody zaczepił o nie sznury, przywiązane do drążka, i dźwignąwszy je barkami, pochylony naprzód, poczłapał przed siebie bosemi nogami drobnym, chyżym truchcikiem. Jego miejsce przy studni zajął bezzębny staruszek w spłowiałym niebieskim kaftanie i w takichże spodniach, sięgających zaledwie kolan, z głową obwiązaną strzępem również spłowiałego niebieskiego płótna. Stękał strasznie, mocując się z ciężkim osękiem i pełnem wody wiadrem, ale nie pomagał mu nikt, co było zupełnie zrozumiałe i słuszne, albowiem każdy roznosiciel wody miał tyle do dźwigania, że musiał swe siły oszczędzać. Dlatego też uczony Fu Wang obojętnie i z niezmąconym spokojem poszedł dalej.
Przechodząc przez targowisko ujrzał, że już rozpoczęto robić przygotowania do ju-