Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czasem tak mówisz... szorstko, pogardliwie, jakgdybyś nie był misjonarzem...
— Więc poszę! — odpowiedział O. Rollings z niezmąconym spokojem. — Czemże zamierzasz wieś uszczęśliwić?
— Zafunduję im europejską studnię z pompą. Zauważyłeś zapewne nieraz, jak się męczą nad temi staremi, niehigjenicznemi studniami. Teraz już, jak tu studnia stanie, męczyć się nie będą...
— Będą się dalej męczyć, a studnia tu nie stanie.
— Dlaczego?
— Tego ja nie wiem, ale ręczę ci, że nie stanie.
— Ale dlaczego?
— Nie wiem.
O. Beach zadumał się głęboko. W tem rzecz, że O. Rollings, jak tylko czegoś nie wiedział, zawsze miał rację.
— Nie widzę najmniejszej przyczyny — rzekł po chwili.
— Ani ja — wyznał O. Rollings.
— Ale spróbować możemy...
— Niewątpliwie.
— A wówczas zobaczymy!