Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jący sposób: dziecko wypadło z promu — to bywa, ale cóż to jest dziecko, zwłaszcza dziewczynka? Ratować trzeba, o ile to jest możliwe, ale oczywiście bez narażania życia, bo inaczej cała sprawa nie ma sensu. Cóż komu za korzyść z tego, że matka utonie, nie uratowawszy dziecka! Pogrzeb dziecka — to nic, ale pogrzeb żony — to często ruina męża. Jak kto komu chce ratować życie, powinien pamiętać o tem, na jakie koszta naraża swych najbliższych. Przecie śmierć bardzo drogo kosztuje! I otóż znów zabawna historja: przewoźnik dziecko wyłowił. Gdyby był złowił rybę, miałby z niej korzyść, mógłby ją sobie ugotować na obiad. A cóż mu po dziecku? Wyłowił je i musiał znowu wrzucić w wodę!
Wszystko to wyglądało w oświetleniu chińskiego sposobu myślenia nader pociesznie, tak pociesznie naprzykład, jak gdy jadący na stopniu tramwaju towarzysz niespodziewanie zwali się z niego na grzbiet i z rozmachem toczy się po bruku, jak beczka. To nadzwyczaj zabawne!
A potem chytry Hii-Yen zaczął rozpływać się nad przydrożnemi oberżami. Jakże