Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

białawe kałuże. Gdy się wydostali na suchsze miejsce, młody uczony znów zaczął mówić.
— Kiedy skończyłem dwadzieścia trzy lata, wyjechałem do Francji. Jest to taki kraj w Europie, malutki, ot, jak dziesięć jamenów którejkolwiek z dziewiętnastu prowincyj naszego państwa. Jest tam miasto, które się nazywa Paryż, mniej więcej takie, jak Nankin, z tą tylko różnicą, że jest zanadto szeroko rozbudowane. Tam ludzie budują domy tylko nad ziemią, pod ziemią nie. A przecież w Nankinie i w innych naszych miastach są domy, które mają nawet ośm pięter pod ziemią. Zresztą — co mnie to obchodzi. Studjowałem tam matematykę. Normalnie trwa ten kurs cztery lata, a ja skończyłem go za trzy i nie miałem już nic więcej do roboty.
— A co to jest matematyka? — zapytał Fu Wang.
— Aha! — wykrzyknął śmiejąc się uczony. — Zróbmyż próbę. Jeżeli stu ludzi w przeciągu sześciu miesięcy zje każdy po jednej kurze dziennie, a pięćdziesiąt dzieci po pół kury dziennie, kura zaś kosztuje pół sznurka, ile to razem wyniesie?