Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fu Wang, który tąż drogą chciał za złodziejem podążyć, uwiązł w nim i nie mógł ruszyć ani naprzód ani wtył. Złodziej, zauważywszy to, nietylko Doktora Literatury wyśmiał, ale mimo krzyków i protestów zbezcześcił jego twarz i najspokojniej w świecie wyszedł główną bramą.
Prawda, Fu Wang narobił takiego wrzasku, iż wszyscy sąsiedzi niezwłocznie pogonili za złodziejami. Kilku z nich, wróciwszy późną nocą w doskonałych humorach, oddało mu dwadzieścia sznurków groszy, twierdząc, iż więcej przy złodziejach nie znaleziono, ale pocieszając go zarazem obietnicą, iż te draby więcej we wsi z pewnością już się nie ukażą. Rozumie się, iż z powodu zwycięstwa, odniesionego nad złodziejami, dzielni sąsiedzi wyprawili sobie na drugi dzień wspaniałą ucztę. Skąd mieli na to pieniądze, o tem mogliby powiedzieć tylko złodzieje, gdyby im wolno było do wsi powrócić. Obliczywszy swój kapitał, Fu Wang spostrzegł, że posiada już tylko niecałe pięćdziesiąt sznurków. Nie wiedział nawet, iż każdy sznurek liczy nie więcej jak ośmdziesiąt groszy. Ponieważ zaopatrzony był w żywność, przeto postanowił, nie zwłócząc, kupić Kang Hsi, i w tym celu udał