Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ponieważ nadchodziła jesień, skorzystał ze sposobności i zakupił od sąsiada trochę drzewa na opał za cenę, co do której nie spodziewał się nawet, że sąsiadowi zwróci koszta opału na całą zimę. Do porznięcia tego drzewa wynajął dwóch robotników, dla taniości nie wioskowych, lecz jakichś przybłędów. Robotnicy ci byli bardzo pilni i piłowali i rąbali drzewo całemi dniami, nie domagając się ani obowiązującego zwykle ryżu, ani herbaty. Ale Fu Wang zapomniał o tem — o takich rzeczach wogóle nigdy nie myślał — że „mury“ jego rodzinnego domu są wprawrdzie grube na trzy stopy, lecz ze zwykłych, źle wypalonych cegieł glinianych. To też, gdy pewnego wieczora, wróciwszy do domu, zaglądnął na tylne podwórze, aby zobaczyć, co tam robotnicy robią, ku wielkiemu zdziwieniu ujrzał, jak jeden z nich, jego pojawieniem się widać spłoszony, wrzasnął przeraźliwie i z zawiniątkiem jakiemś znikł, wał zręcznie przesadziwszy. Tknięty złem przeczuciem uczony czem prędzej pobiegł do domu, gdzie w pokoju zastał drugiego robotnika, skrzętnie z lin obierającego sznurki z groszami. Uczony chciał go ująć, ale złodziej umknął przez otwór wydłubany w ścianie a tak ciasny, iż