Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jeszcze:
Pokłoń mi się, a dam ci panowanie nad światem.
Kto im dał prawo sądu nad przeszłością, której nie tworzyli i nie kochali? Której nie rozumieją?
I w imię czego?
W imię tego, że obiecują światu szczęśliwość.
Jak przez mgłę przypomniał sobie Zaucha „Pieśń Małp“ Kiplinga:
— Oto siedzimy na gałęzi drzewa, myśląc o wszystkich znanych nam pięknych rzeczach, śniąc o czynach, które zamierzamy urzeczywistnić odrazu, w jednej czy dwóch minutach, o czemś szlachetnem, wielkiem i dobrem — a ztyłu zwisają nasze ogony.
Niewątpliwie, wstrząs duchowy Zauchy miał swe źródło w rewolucji rosyjskiej. Był chwalebny, dowodził sumienia i uczciwości duchowej. Ale ta rewolucja, wzięta pod obserwację jako jedna krwawa olbrzymia tragedja, nietylko niczego nie obalała, lecz przeciwnie, stwierdzała jeszcze raz nieskalaną świętość i potęgę praw moralnych, a w danym razie mogła się nawet streścić w staroszlacheckiem, polskiem, uczciwem: Male parta — do czarta! Straszna i haniebna była jej złość, tępa nienawiść, jej barbarzyńska dzikość, jej styl mongolski. Był to wstrętny przykład rozbestwienia pierwotnego narodu, przykład odstraszający, ale poza sferą myślenia człowieka cywilizowanego.
Z rachunku własnego sumienia Zaucha przeszedł do rachunku sumienia narodowego. Myślał o sobie jako Polak. Czem zawinił światu? Niczem, przeciwnie, był krzywdzony. Całą gamę tonów dziejowych przebiegając, mógł stwierdzić głupotę, czasem bezdenną, naiwność dziecinną, ale nie złą wolę,