Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

komunikacie, najeżonym nazwami mało znanych miejscowości. A jednak wszyscy go rozumieli i nigdzie przed nim nie można się było schronić. W miljonach dusz budził on i rozwijał ponure obrazy bitwy, krwawych zapasów i śmierci.
Ludzie gorączkowali się. Jedni z wpładłemi głęboko oczami, podnieceni i zdenerwowani, szeptali ponure wieści o klęskach i krwawych, okropnych stratach, drudzy, rozpromienieni fałszywym zapałem, wielbili zwycięstwa głośno, jakby zagłuszyć chcieli w sobie trwogę. Po przygnębieniu następował entuzjazm, po radości smutek złych przeczuć. Gwałtowne przejścia wytrącały ludzi z równowagi i ze zwykłego trybu życia.
Kasia, która skutkiem swego pewnego odosobnienia, nie była narażona na działanie wpływów z zewnątrz i nie ulegając im, mogła zachować dużo spokoju, z przerażeniem zauważyła, że miasto poprostu cierpi na gorączkę. Nie można tego było inaczej określić. Gorączka ta do tego stopnia wżerała się w ludzi, że zmieniała nawet rytm i charakter ich ruchów, odbierała im panowanie nad sobą. Spostrzegłszy to i uważając ten objaw za pierwszy skutek wojny — szkodliwy i niepożądany, bo pozbawiający ludzi równowagi — starała się nie poddawać się powszechnemu nastrojowi i zachować jak najwięcej zimnej krwi. Czuła, że jeśli temu ogólnemu podnieceniu się nie obroni, jeśli zawiasy jej duszy nie wytrzymają, jak gaz z dziurawego balonu zacznie uciekać z niej wiara, siła, pogoda, a z tem i energja, tem niezbędniejsze, im trudniejszem stawało się życie. A wobec tego, iż miała być jedyną i ostatnią