Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




IX.

Zanim wiosna nastała, wysadzono z pozycji nieprzyjaciela, a jeszcze ziemia ze śniegów i roztopów nie obeschła, kiedy miasto już było wyzwolone i przyłączone napowrót do ojczyzny, podczas gdy wróg w nieładzie cofał się ku granicom państwa. Tam jednak chwycił się gór, zasiadł w nich i trzymał się uparcie. Trzeba go było z górskiego łańcucha wybijać.
Wszystkie trzy eskadry „Śmigi Warczącej“ brały w walkach bardzo żywy udział. Mając swą podstawę w mieście oblężonem na tyłach nieprzyjaciela, niszczyły mu urządzenia tyłowe, napadały na transporty, a nierzadko i na znaczniejsze siły bojowe. Niezrównani jako wywiadowcy skauci-piloci, rozprószywszy się według danego planu wielką siecią po niebie, z łatwością odkrywali poczynania i ruchy nieprzyjaciela i odgadywali jego zamiary, niszcząc go i zadając mu dotkliwe straty. Ożywieni jednym duchem młodzi piloci, uczniowie tego samego mistrza, odgadywali się nawzajem i uzupełniali tak, iż zdawać się mogło, że podsłoneczna błoń błękitna jest ich niepodzielną własnością. gdzie prócz nich nikt nie ma prawa pokazać się.
Prowadził ich teraz Zaruta, sławny już sokół bojowy, pilot, którego nazwisko z podziwem wy-