Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyrzucić... Ponieważ przez jakiś czas będziesz musiała być samą, przywiozłem ci Janka, który oprócz tego zostaje komendantem lotniska...
Wesoło zasiadły chopaki do wieczerzy, tym razem obfitej, na szczęście, bo apetyty mieli wilcze. Zaś Zaruta, który siedział koło Janka, pochylił się do niego, mówiąc:
— Pamiętasz, jak-em cię wyratował z opresji, wtedy, kiedyto ojciec garbował ci skórę, ku radości sąsiadów?...
Janek z uśmiechem skinął głową.
— A co z tego wyrosło? — ucieszył się. — Ilu nas dzisiaj jest? Rozbijamy dywizje, niszczymy baterje!... Wszyscy się boją naszych bomb...
Zaruta zamyślił się.

— Najlepszą bombą na djabła jest serce ludzkie! — rzekł po chwili napół do siebie.