Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wełnę lub na kawę. Wielka figura! No, tak, dziś niema małych ludzi. Pańskim gestem Kreugera sprzed czasów bankructwa reżyser podsunął poecie srebrną papierośnicę z grubym złotym herbem i drogim kamieniem — jako że żyjemy w czasach demokratycznych — i otaczając się wonnym dymem z najdroższych „egipskich“ papierosów „kąferował“ głosem cichym, nadobnie kształtując słowa wargami. Pionowa zmarszczka na białem czole reżysera miała dowodzić wytężonej pracy umysłowej.
„Kąferęcję“, z której jednak wynikło paręset złotych bardzo potrzebnej zaliczki, ukończył Polata tak wcześnie, że już o pierwszej popołudniu mógł wyjechać.
Do miasteczka przybył „w trybie przepisowym“, tam jednak spostrzegł, że zapomniał o autobusie. Mianowicie przydarzyło się autobusowi jakieś nieszczęście — opowiadano coś o egzekutorze — skutkiem czego wyjęto z wozu motor. Dla wioski to nie było wielkiem nieszczęściem, bo prócz powózek utrzymywała stały kontakt z miasteczkiem przy pomocy rowerów, ze względu jednak na dzieci szkolne, jeżdżące do gimnazjum w miasteczku, a także ze względu na osoby, niemogące się rowerami posługiwać, trzeba się przecież było postarać o jakąś regularną komunikację. Przyprawiono tedy do „busu“ dyszel, postarano się o konie i tym „omnibusem“ przywożono dzieci do miasta rano a odwożono nad wieczorem.