Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogę. Ale patrz, teraz czarna noc... Muszę w niej wytrwać, póki nie przyjdzie świt.
Lala spojrzała na mistrza zachwycona.
— Widzę, że to utkwiło głębiej, niż myślałam. Dobrze. Daję ci tę noc. Odpocznij, nabierz sił, tęsknij — tylko nie przejmuj się zanadto jakiemiś głupstwami. Ja cię bardzo kocham, ale co innego miłość, a co innego życie! — obwieściła głosem stanowczym, niedopuszczającym najmniejszej wątpliwości — A piosenki mi napisz.
— I niech pan myśli o filmach! — silnie zaznaczył Robisz — Ars longa, vita brevis!
Lala zostawiła mu duże i piękne pudło przepysznych czekoladek.
— Raz będzie miała Kryńka przyjemność! — pomyślał.
— Na nas czas! — mówiła, całując go uróżowionemi i pachnącemi ustami — Musimy jechać. Wpadliśmy tylko zobaczyć cię i dodać ci odwagi. Stara się o mnie jeden hrabia i jeden Amerykanin. No, pa! Myśl o swym Rajskim Ptaku!
— Czy ona myślała o sobie, czy o tytule filmu? — pytał się Polata, wyprowadzając swych gości.
— Dowidzenia! Nie wychodź, bo się zaziębisz! Zimno.
Trzasnęły drzwi, zahuczał motor, auto ruszyło.
Polata stał chwilę u drzwi gościńca, a naraz pociągnął nosem i rzekł:
— Tylko ta smuga perfum...