Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po jednorazowem użyciu trzeba było krawatki prasować.
Pan literat był w gruncie rzeczy oszczędny, możnaby nawet powiedzieć, że miał węża w kieszeni, ale o swój wygląd nietylko dbał, lecz miał też w czem chodzić.
— Umie myśleć o sobie! — chwaliła go Kryńka.
To była sztuka, której ona nie umiała. Myślała zawsze o drugich, o sobie nigdy. Toteż nie miała nic. Teraz też: dostała trochę pieniędzy od pana Polaty, to kupiła za nie nowe firanki do alkierza, bo stare były brzydkie i podarte, a ponieważ on ciągle mówił, jak bardzo kocha kwiaty, kupiła mu wazonik fiołków alpejskich. Aż się tatuś na nią wypatrzył, gdy przyjechała z miasta z wazonikiem różowych kwiatów.
W gościńcu było wszędzie mnóstwo kwiatów, na szafach, w lokalu na stolikach, na każdym kroku widziało się bukieciki, przeważnie róż, i to nawet rzadkich kolorów, bo popielatych — z papieru. Porobiła je jedna z sióstr Kryni, która swego czasu uczyła się robić sztuczne kwiaty. W maju bywało też dużo białego bzu, który rósł w ogródku, w lecie Krynia przynosiła kwiaty polne z niedalekiego pola, ale — kwiaty w zimie? O tem „Pod Złotą Gwiazdą“ nigdy nikt nie myślał.
— Wielka pani się z ciebie zrobiła od czasu, jak obsługujesz pana Polatę! — rzekł do niej ojciec, gdy pewnego razu, zamiast poprzestać wie-