Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do życia? — zdziwiła się siostra Eupraksja szczerze — A czyż ja mało widzę życia? Czyż nie żyję? Od rana do wieczora jestem na nogach, leczę ludzi, patrzę na ich cierpienia i smutki, cieszę się ich radością... Czemże jest życie? Co stanowi jego wartość? Praca! A czyż my nie pracujemy, nie wychowujemy młodzieży, nie jesteśmy pożyteczne?
— A nie tęskno siostrze do teatru, do kina — do świata wogóle?
Siostra roześmiała się wesoło.
— Gdyby mnie było ciągnęło do tego, pańskiego świata, nie byłabym wstąpiła do zakonu. W zakonie mam wszystko, czego moja dusza pragnie. Czy ludzie z pańskiego świata mają tyle — nie wiem. Może tak. Życzę im tego. Życzę im, aby byli tak zadowoleni, tak szczęśliwi, jak ja.
— Powiedziała: „Mam wszystko, czego moja dusza zapragnie!“ — myślał Polata, gdy siostra Eupraksja, zmieniwszy mu opatrunek, wyszła — Wielkie słowa! A co mam ja?
Miejsce przy stoliku literackiej kawiarni, tamżeż sławę, dość wątpliwą, bo wymieszaną w pięćdziesięciu procentach z plotkami na niesławę, szarą i brudną.
— Co masz właściwie robić? — stuknął się w czoło młody człowiek — Pisać czy żyć? Odpowiedz uczciwie.
— Naturalnie, że żyć! — odpowiada młode sumienie.