Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skich jako zabójca, stałej pracy dostać nie mógł, z trudem zarabiał, przez kolegów z więzienia wszedł znowu w złe towarzystwo — sam nic złego nie robił, tylko pił z różnymi opryszkami, bo towarzystwa nie miał, zaczął pić z rozpaczy naumór. A żona cierpiała cicho, pracowała, nie opuszczała go. I to chłopa tak zgryzło, że znowu strzelił sobie w serce — tym razem celnie, przestrzelił sobie worek sercowy — ale nie umarł, znowu go odratowano. Żeby się oduczyć od pijaństwa, poszedł do szpitala dla chorych umysłowo i tam, gdy mu ktoś coś powiedział, zaczął łbem trykać o ścianę, czy o jakiś twardy kant —
— Warjat! — rzucił oberżysta.
— Zapewne! — potwierdził pan Piekarski — Warjat! Ale to jeszcze niczego nie tłumaczy. Warjat! Łatwo powiedzieć. Ale ze szpitala go wypuszczono, bo jednak — umysłowo jest zupełnie zdrów, doskonale wie, co robi... I teraz chodzi po świecie i z pewnością znowu szuka śmierci. A ludzie nie wiedzą... Aż wreszcie kiedyś — zrobi sobie koniec — ten nieszczęśliwy kochanek — śmierci.
— Na takiego niema ratunku?
— Przypuszczam, że jest... jeden jedyny... użyteczna praca i mądry, dobry człowiek... Żeby taki naprzykład do albertynów wstąpił... choćby na jakiś czas... albo żeby poszedł trędowatych pilnować... A dopiero po pewnym czasie żeby zro-