Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, gospodarzu, napijmy się wódki na rozgrzewkę i na ten smutek. Większe.
Zgrzytnął zębami.
— Wszędzie, wszędzie, zawsze — ból, ból, ból! O, jaką to noc ma czarną krew!
Uważnie, bacznie przyjrzał się panu Bratowi.
— A może pan napije się z nami? — zwrócił się do pana Piekarskiego — No! Jednego! — zachęcał.
Emeryt podniósł głowę, aby mu się lepiej przyjrzeć, i z pewnem zdziwieniem zauważył, że młody człowiek przygląda mu się ostro i badawczo.
— Czemu mi się pan tak przygląda? — zapytał.
— Nic. Zaraz! Panie Brat!
Gospodarz spojrzał na gościa.
— Proszę — dla pana Piekarskiego kieliszek.
Poeta z gospodarzem wypili jednym haustem, emeryt syrpnął odrobinkę wódki i postawił kieliszek na stole.
— Nadzwyczajne! — rzekł pan Polata, przyglądając się to panu Bratowi, to panu Piekarskiemu — Niesłychane wprost! Panowie chyba wiecie o tem, że jesteście podobni do siebie jak dwie krople wody.
— Mówią niektórzy! — niechętnie przyznał oberżysta.
— Podobieństwo niewątpliwie jest! — zgodził się emeryt — Ale my nie jesteśmy nawet ro-