Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —

Patrzę mu w plecy, myślę, może ja się mylę, może ja w krześle siedzę i kiwam się i na figurynkę jaką bronzową patrzę. Ale nie, brodawkę na prawej łopatce widzę, człowiek! Przeląkłem się tak, że chciałem wyskoczyć — lecz człowiek, jak człowiek, chce wieźć, niech wiezie. Wtem podnoszę oczy i widzę — ulicą słoń idzie! Jak ja go zobaczył, pierwsze co było, pomyślał: — Stanowczo trzeba już przestać pić!
— Czy Anglicy piją? — odpowiada komuś marynarz amerykański. — Jechałem raz angielskim krążownikiem wraz z kilku innymi oficerami angielskimi, którzy jednak nie byli na służbie. Marynarze, wstawali rano, a ja po chorobie byłem, sypiałem dłużej. Kiedym przychodził na pierwsze śniadanie koło 9-tej rano — oni już zdążyli się upić i zaraz po „breakfaście“ szli spać...
A z drugiej strony znów opowiada Czech z Pragi, mieszkający nienaumyślnie osiem lat w Japonji:
— I cóż z tego, że są postępowi, mają tramwaje elektryczne, koleje i samochody? A niech gdzie jaka epidemja wybuchnie — niema człowieka, choćby to był nawet profesor uniwersytetu, któryby na drzwiach swego domu nie napisał: — Hisamutsu rusu osome.
— Co to znaczy?
— Znaczy — Hisamutsu odszedł. To, wiecie, dlatego: W pewnem mieście dziewczyna z dobrego domu pokochała prostego człowieka, nazwiskiem Hisamutsu. Ojciec jej, widząc tę jej miłość, dał mu trochę pieniędzy pod warunkiem, aby Hisamutsu to miasto opuścił, co on też zrobił. Zrozpaczona tem dziewczyna skoczyła do studni i utopiła się, zaś w nocy duch jej błądził po mieście i szukał tego Hisamutsu, zaś gdzie się pokazał, tam ktoś umierał. Ktoś sprytny, dowie-