Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

wyobrazić rozmowę takiego urzędnika japońskiego z owym berdyczowskim bankierem! Już z Rosjanami Japończyk z trudnością trafia do ładu, rozmowa Japończyka z żydem jest szczytem komizmu. Żydowskie odpowiedzi zapomocą pytań Japończyka zupełnie zbijają z tropu.
Rozmowie Japończyka z żydem — prowadzonej po rosyjsku — przysłuchiwałem się i przyglądałem z wielkiem zajęciem. Urzędnik wybuchał czasami serdecznym, dziecinnym śmiechem i, nie tracąc cierpliwości, pytał i pytał. Żyd irytował się, plątał się coraz bardziej i nie mógł dać sobie rady. W oczach Japończyka było pogardliwe lekceważenie, w wyrazie twarzy bankiera z Berdyczowa nietajone poczucie wyższości i jak gdyby litość nad głupotą badającego. Zdaje mi się, że Japończycy sympatycznie do żydów się nie odnoszą — przynajmniej żydzi nie lubią ich. Wiem pozytywnie, że giełdziarzom charbińskim Japończycy wypłatali kilka bardzo nieprzyjemnych sztuczek. Japończycy przeciwstawiają żydom rzecz dla nich zupełnie niespodziewaną, a mianowicie niesłychaną cierpliwość. Żyd japończyka z równowagi nie wytrąci i tem Japończyk wygrywa.
Wreszcie przyszła kolej na mnie. Rozmyślnie starałem się przeczekać innych pasażerów, wiedząc, że wybadywanie mnie przeciągnie się.
Istotnie. Wizy moje były wprawdzie w zupełnym porządku, ale pasport, mimo podpisu inż. Sadowskiego i Kadena, zupełnie mego urzędnika zdezorjentował. Przybywałem z Rosji, a dokument miałem wystawiony przez władze polskie.
— My tych władz nie znamy — oświadczył mi zaambarasowany urzędnik.