Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 171 —

Stan zupełnej szczęśliwości! Mają też cele ci ludzie!... Któż u nas w Europie wierzy w możliwość stanu zupełnej szczęśliwości...
„Niema prawa!“ — jak mówią młodzi żołnierze.
W Singapore wsiadła na „Jokohamę-Maru“ sjamska delegacja na konferencją pokojową — bardzo wspaniała — sami „radżowie“, towarzystwo cytrynowo-żółte wprawdzie, ale bardzo dobrze wychowane, z wielkopańskiemi manierami i prawie zupełnie europejskie. Delegacja składała się z dwóch dyplomatów wysoko urodzonych, jednej księżniczki, jakiegoś porucznika armji sjamskiej — wszystko wychowane w Oxfordzie lub Paryżu, znakomicie zaznajomione z literaturą europejską i wielce eleganckie, wyjąwszy zamiłowanie w błyskotkach i pstrych krawatkach i wyjąwszy mało już europejską nadętość i wyniosłość. Z nimi razem jechał wysłany jako ambasador do Danji z dyplomatą sjamski Phya Visan Boczanakit, były ambasador w Rosji, wreszcie dwóch młodych książąt, którzy w Europie mieli dokończyć swej edukacji. Wraz z Sjamczykami wsiadło też kilku Francuzów, ludzi nie wiem jakiego zawodu, ale wyczerpanych febrą i pobytem w kolonjach i nietylko bardzo usłużnie kręcących się koło Sjamczyków, ale prawie że czuwających nad nimi.
Z Penangu mieliśmy do Kolombo pięć dni nieprzerwanej jazdy morzem. Było to na południu, gdzie podróż morska jest istotnie jedną z większych przyjemności — ale pod pewnemi warunkami, a mianowicie: Podróżny, zapadając chwilami w stan zupełnej szczęśliwości, to jest rozkosznego bezwładu duchowego, od czasu do czasu odczuwa z tego powodu niezwyciężoną potrzebę porozmawiania z człowiekiem, jako że